niedziela, 5 stycznia 2014

Część 2 - Nie jestem taki jak on

W końcu 2 część xD Akcji nie za wiele, ale cóż :)
Tym razem z punktu widzenia Marshala

Graliśmy naprawdę długo. Niby wiem, że zawsze gdy jesteśmy razem to czas płynie jakoś inaczej. Szybciej. I wiem też, że nie można z nim wygrać. Ale czas, w którym należy powiedzieć „koniec” zawsze jest smutny. Nawet jeśli to tylko gry, a przecież jutro i tak się zobaczymy.
Marceline  jako pierwsza odłożyła kontroler. Wymownie spojrzała w stronę okna. Zegarka oboje unikaliśmy jak ognia. Księżyc zawitał już do naszego domu. Skąpał w swym blasku meble stojące blisko okna. Ten widok uświadomił nam, jak późno się zrobiło.
Gdy dziewczyna była zapatrzona w śliczny widok, bo takowym mogą być nawet meble przy odpowiednim oświetleniu, ja spojrzałem na nią. Była dla mnie jak otwarta księga, z której potrafiłem wyczytać wszystko. Spędziliśmy ze sobą już tyle lat, a ja nadal nie poznałem jej do końca. Kiedyś usłyszałem porównanie, że człowiek i książka mają wiele wspólnego.
W obu przypadkach wielu ludzi spojrzy tylko na okładkę. Wielu posłucha nieprzychylnych krytyków. Niewielu przeczyta wstęp, a tylko Ci najwytrwalsi poznają wnętrze. Jeśli Marceline była najciekawszą książką, jaką w swoim życiu miałem okazję zobaczyć, to chciałbym przeczytać ją do końca. Poznać przeszłość i przyszłość. Emocje i uczucia. Wybory, nieważne czy właściwe czy nie. A z tego, co dostrzegałem na razie wiem, że nie przebrnąłem jeszcze przez wstęp.
Dalej miała ślady po łzach. One nie znikają tak szybko. Tak samo zresztą jak wciąż otwarte rany, które płacz wywołują. A jednak  jej oczy błyszczały, gdy patrzyła za okno. Uwielbiała obserwować księżyc. Nigdy nie powiedziała mi dlaczego, ale przecież w swoim czasie się dowiem. Uśmiechała się, nawet gdy ze mną przegrywała. Nie dałem jej forów, jak zwykle zresztą. Poznałem ją na tyle dobrze by wiedzieć, że nie znosi czyjejś litości.
Nie rozumiałem, dlaczego to akurat przede mną się otworzyła. Przecież miała taki tłum do wyboru – Finna, Księżniczkę i innych. Dlaczego ja? Spośród tej wiecznie radosnej gromady wybrała właśnie mnie – zamkniętego w sobie, chamskiego i wrednego idiotę.
Ale jeszcze większą zagadką był dla mnie sposób w jaki mnie zmieniła. Nigdy nie kazała mi niczego robić na siłę, a jednak wywarła na moje życie aż taki wpływ. Mogę mieć tylko złudną nadzieję, że ona tego nie zauważyła. Świadomość, że jest inaczej ukrywam w najgłębszych zakamarkach mojego serca.
Oderwała wzrok od okna i spojrzała na mnie z uśmiechem. Sam mimowolnie odpowiedziałem tym samym.
- Jest już późno. Idę spać – oznajmiła.
Zrobiłem proszącą minę. Chciałem spróbować przekonać ją byśmy jeszcze pograli. Spędzili ze sobą więcej czasu. Moim zdaniem doba była zdecydowanie za krótka. Przewróciła oczami i zaśmiała się.
- Jesteś jutro umówiony. Też powinieneś się wyspać. Księżniczka Balonowa, pamiętasz jeszcze?
Czar chwili prysł, gdy tylko wypowiedziała to zdanie. Niby nic między nami nie było, ale lekkość jej tonu, gdy mówiła o mojej „randce” z inną dziewczyną, trochę mnie zabolała. To nie tak, że żywię wobec Marceline większe uczucia. To samo zresztą z Balonówą. Tylko, że tę pierwszą traktuję jak siostrę i najlepszą przyjaciółkę. A z tą drugą spędzam wolne, nudne chwile, gdy Marceline jest zajęta. Przywdziałem na twarz wymuszony uśmiech i odparłem.
- Taa jasne. Zapomniałem.
Potarłem kark dłonią w wyrazie fałszywego zawstydzenia. Marceline tylko szerzej się uśmiechnęła i zmierzwiwszy mi włosy, poszła na górę. Ze schodów krzyknęła jeszcze „dobranoc” i zniknęła za zamkniętymi drzwiami swojego pokoju.
Samotnie zwlokłem się z kanapy i wyłączyłem telewizor. Rzuciłem się na swoje łóżko, nawet nie zmieniając ubrań. Cały czas myślałem o tym, dlaczego ta mała iskierka żalu i smutku pojawiła się w moim sercu. A potem uświadomiłem sobie, dlaczego jutro spotykam się z Balonową.  Przecież Marceline umówiła się z Finnem.
Skoro tak lubiła spędzać z nim czas to dlaczego nie wybrała sobie jego na najlepszego przyjaciela? Chyba nigdy nie zrozumiem jej logiki. Ale jedno wiedziałem na pewno.
- Nie jestem taki jak on.

Stwierdziłem to głosem niemal cichszym od szeptu, wyciągając rękę w stronę sufitu. Pokręciłem kilkukrotnie głową by pozbyć się głupich myśli. Marceline miała rację – powinienem się wyspać. Nawet jeśli pytania w mojej głowie nie dadzą mi zasnąć. Powinienem chociaż spróbować.

1 komentarz:

  1. Geez... Nadal nie mogę uwierzyć, że przeczytałam genialne opowiadanie po polsku >w< Do tego o Porze na Przygodzie. Nie wiem jak tu trafiłam, ale wiem, że trafiłam do nieba.
    Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Mam nadzieję, że napiszesz coś szybko ^-^

    OdpowiedzUsuń