Tym razem z punktu widzenia Marshala
Graliśmy naprawdę długo. Niby
wiem, że zawsze gdy jesteśmy razem to czas płynie jakoś inaczej. Szybciej. I
wiem też, że nie można z nim wygrać. Ale czas, w którym należy powiedzieć „koniec”
zawsze jest smutny. Nawet jeśli to tylko gry, a przecież jutro i tak się
zobaczymy.
Marceline jako pierwsza odłożyła kontroler. Wymownie
spojrzała w stronę okna. Zegarka oboje unikaliśmy jak ognia. Księżyc zawitał
już do naszego domu. Skąpał w swym blasku meble stojące blisko okna. Ten widok
uświadomił nam, jak późno się zrobiło.
Gdy dziewczyna była zapatrzona w
śliczny widok, bo takowym mogą być nawet meble przy odpowiednim oświetleniu, ja
spojrzałem na nią. Była dla mnie jak otwarta księga, z której potrafiłem
wyczytać wszystko. Spędziliśmy ze sobą już tyle lat, a ja nadal nie poznałem
jej do końca. Kiedyś usłyszałem porównanie, że człowiek i książka mają wiele
wspólnego.
W obu przypadkach wielu ludzi
spojrzy tylko na okładkę. Wielu posłucha nieprzychylnych krytyków. Niewielu
przeczyta wstęp, a tylko Ci najwytrwalsi poznają wnętrze. Jeśli Marceline była
najciekawszą książką, jaką w swoim życiu miałem okazję zobaczyć, to chciałbym
przeczytać ją do końca. Poznać przeszłość i przyszłość. Emocje i uczucia.
Wybory, nieważne czy właściwe czy nie. A z tego, co dostrzegałem na razie wiem,
że nie przebrnąłem jeszcze przez wstęp.
Dalej miała ślady po łzach. One
nie znikają tak szybko. Tak samo zresztą jak wciąż otwarte rany, które płacz
wywołują. A jednak jej oczy błyszczały,
gdy patrzyła za okno. Uwielbiała obserwować księżyc. Nigdy nie powiedziała mi
dlaczego, ale przecież w swoim czasie się dowiem. Uśmiechała się, nawet gdy ze
mną przegrywała. Nie dałem jej forów, jak zwykle zresztą. Poznałem ją na tyle
dobrze by wiedzieć, że nie znosi czyjejś litości.
Nie rozumiałem, dlaczego to
akurat przede mną się otworzyła. Przecież miała taki tłum do wyboru – Finna,
Księżniczkę i innych. Dlaczego ja? Spośród tej wiecznie radosnej gromady
wybrała właśnie mnie – zamkniętego w sobie, chamskiego i wrednego idiotę.
Ale jeszcze większą zagadką był
dla mnie sposób w jaki mnie zmieniła. Nigdy nie kazała mi niczego robić na
siłę, a jednak wywarła na moje życie aż taki wpływ. Mogę mieć tylko złudną
nadzieję, że ona tego nie zauważyła. Świadomość, że jest inaczej ukrywam w
najgłębszych zakamarkach mojego serca.
Oderwała wzrok od okna i
spojrzała na mnie z uśmiechem. Sam mimowolnie odpowiedziałem tym samym.
- Jest już późno. Idę spać –
oznajmiła.
Zrobiłem proszącą minę.
Chciałem spróbować przekonać ją byśmy jeszcze pograli. Spędzili ze sobą więcej
czasu. Moim zdaniem doba była zdecydowanie za krótka. Przewróciła oczami i
zaśmiała się.
- Jesteś jutro umówiony. Też
powinieneś się wyspać. Księżniczka Balonowa, pamiętasz jeszcze?
Czar chwili prysł, gdy tylko
wypowiedziała to zdanie. Niby nic między nami nie było, ale lekkość jej tonu,
gdy mówiła o mojej „randce” z inną dziewczyną, trochę mnie zabolała. To nie
tak, że żywię wobec Marceline większe uczucia. To samo zresztą z Balonówą.
Tylko, że tę pierwszą traktuję jak siostrę i najlepszą przyjaciółkę. A z tą
drugą spędzam wolne, nudne chwile, gdy Marceline jest zajęta. Przywdziałem na
twarz wymuszony uśmiech i odparłem.
- Taa jasne. Zapomniałem.
Potarłem kark dłonią w wyrazie
fałszywego zawstydzenia. Marceline tylko szerzej się uśmiechnęła i zmierzwiwszy
mi włosy, poszła na górę. Ze schodów krzyknęła jeszcze „dobranoc” i zniknęła za
zamkniętymi drzwiami swojego pokoju.
Samotnie zwlokłem się z kanapy
i wyłączyłem telewizor. Rzuciłem się na swoje łóżko, nawet nie zmieniając ubrań.
Cały czas myślałem o tym, dlaczego ta mała iskierka żalu i smutku pojawiła się
w moim sercu. A potem uświadomiłem sobie, dlaczego jutro spotykam się z
Balonową. Przecież Marceline umówiła się
z Finnem.
Skoro tak lubiła spędzać z nim
czas to dlaczego nie wybrała sobie jego na najlepszego przyjaciela? Chyba nigdy
nie zrozumiem jej logiki. Ale jedno wiedziałem na pewno.
- Nie jestem taki jak on.
Stwierdziłem to głosem niemal
cichszym od szeptu, wyciągając rękę w stronę sufitu. Pokręciłem kilkukrotnie
głową by pozbyć się głupich myśli. Marceline miała rację – powinienem się
wyspać. Nawet jeśli pytania w mojej głowie nie dadzą mi zasnąć. Powinienem
chociaż spróbować.
Geez... Nadal nie mogę uwierzyć, że przeczytałam genialne opowiadanie po polsku >w< Do tego o Porze na Przygodzie. Nie wiem jak tu trafiłam, ale wiem, że trafiłam do nieba.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnej notki. Mam nadzieję, że napiszesz coś szybko ^-^