Cóż
tu dużo mówić. Marcelina nawet nie zamierzała się bronić. Nie potrafiłaby
zaatakować człowieka, który wypełnił jej dzieciństwo miłością, nawet jeśli
zmienił się tak cholernie bardzo. Fakt, że mężczyzna potrafił atakować ją, łamał
jej serce. Gdzieś na krańcach świadomości kołatała się myśl, że przecież Lodowy
Król jej nie pamięta, ale dziewczyna skrzętnie ją odrzucała. I stało się to, co
stać się musiało. Lodowy pocisk trafił w niebijące serce Marceliny. Dziewczyna
przez chwilę kołysała się na nogach nim runęła ogłuszona na podłogę. Nie
poczuła nawet, jak jej ciało uderza w lód, na którym przed chwilą stała.
Lodowy
Król stał zmieszany i rozglądał się po pomieszczeniu, celowo unikając patrzenia
na leżące przed nim ciało. Jego przeciwniczka była wszakże wampirem w pełnej
klasie. Dlaczego miałaby pozwolić mu na zaatakowanie jej, skoro mogła spokojnie
i bez większego wysiłku wygrać tę walkę?
Mężczyzna stwierdził cicho pod nosem, że przenigdy nie zrozumie kobiet.
Przywołał swoją straż przyboczną i kazał im przenieść wampirzycę do lochu.
Zaznaczył jednak, by dali jej jakąś w miarę dużą i wygodną celę.
Królewna
Balonowa spojrzała smutno na probówki. Mocno nastawiła się na spędzenie tego
dnia z Marshallem i teraz, po jego nagłym wyjściu, jej sercem zawładnął
nieopisany smutek. Odłożyła wszystko na swoje miejsca i odwiesiła fartuch. Nie
wiedziała, gdzie popełnia błąd w relacjach z wampirem i strasznie ją to
męczyło. Męczyła ją też obecność Finna, który robił wszystko żeby ją rozbawić.
Finn
gestykulował żwawo opowiadając Balonowej o tym, co mogliby dzisiaj robić, skoro
najwyraźniej nie ma ochoty na pracę w laboratorium. Widział jednak jej rosnącą
niechęć, więc koniec końców postanowił zamilknąć. Wiedział, że się przyjaźnią i
ze koniec końców jego relacje z Balonową będą takie, jakie powinny i że
dziewczyna przestanie się gniewać. Wolałby jednak żeby nastąpiło to szybciej.
Marshall
wleciał do domu, jakby goniły go całe zastępy nieludzkich armii. Krzycząc imię
Marceliny przebiegł się przez wszystkie pokoje. Ostatecznie, zrozpaczony usiadł
na łóżku dziewczyny i schował twarz w dłoniach. Nie płakał. Bardzo rzadko mu
się to zdarzało. Po prostu czuł się niesamowicie bezsilny i nie wiedział, co ma
zrobić.
Marcelina
obudziła się czując porażające wręcz zimno. Najbardziej martwiło ją to, że była
wampirem. Nie powinna odczuwać zimna w aż takim stopniu. A co najważniejsze –
to zimno nie powinno wypływać z jej środka. Usiadła po turecku, oparła się
plecami o ścianę i odchyliła głowę. Przez zakratowane okno widziała piękne
niebo. Niewiele promieni słonecznych wpadało do jej celi, ale niezbyt jej to przeszkadzało.
Zaczęła cicho nucić piosenkę, która cały czas grała w jej sercu.
Lodowy
Król usłyszał cichą melodię. Było to zjawisko niezwykle rzadkie w jego pałacu.
Głównie dlatego, że pingwiny nie potrafią nucić, a Lodowy Król śpiewać, ale
także dlatego, że z jakiegoś powodu irytowała go muzyka. Natychmiast ruszył w
kierunku, z którego zdawała się dobiegać. Mężczyzna nie musiał się długo
zastanawiać nad tym, gdzie powinien iść. Wszakże tylko jednego więźnia obecnie
przetrzymywał.
-
Znam tę melodię – stwierdził po chwili.
Marcelina
uśmiechnęła się lekko.
-
Oczywiście, że jej nie znasz – odparła. – Znał ją Szymon Petrikov wiele, wiele
lat temu. Jak na ironię, pamiętam ile dokładnie. 1004 lata temu usłyszałam ją
po raz ostatni. Niedługo przed moją śmiercią. Z Twojej ręki.
Mężczyzna
spojrzał na nią, próbując ukryć zaskoczenie. W głębi jego lodowego serca poczuł
coś, czego zupełnie się nie spodziewał.
-
Tysiąc lat temu byłem innym człowiekiem. Nie skrzywdziłbym nikogo, kto nie
wszedłby mi w paradę – oparł, maskując swoje uczucia oburzenia.
-
Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że do tysiąca lat temu byłeś
człowiekiem. Nie innym. Po prostu człowiekiem. Później to straciłeś.
Lodowy
Król zaczął coś gniewnie i niewyraźnie nucić pod nosem, po czym odszedł zirytowany.
Fakt, że ta dziewczyna wie coś o przeszłości, której on nie pamięta dobijał go.
I jeszcze ta idiotyczna melodia, którą znowu zaczęła nucić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz