sobota, 24 grudnia 2016

Część 3 - Spotkanie

Kojarzycie te teksty o byciu budzonym przez figlarny promyk słońca błądzący po twarzy, czy o wyśmienitym zapachu kawy, który aż zmusza do wstania? Z całą pewnością Marshall mógł powiedzieć, że są to bujdy na resorach. Obudziła go bowiem Marceline, długo po tym, jak słońce zagościło na niebie, a raptem chwilę po skończeniu przygotowywania śniadania. Dziewczyna stanęła przy łóżku wampira i lekko się nad nim pochyliwszy, delikatnie potrząsnęła jego ramieniem.
- Marsh, wstawaj. Jest późno – uśmiechała się mówiąc to.
Uwielbiała budzić przyjaciela. Nawet ironiczny cynik wygląda uroczo, gdy śpi. A co dopiero, gdy zaczyna się go budzić.
Chłopak zaczął cicho mamrotać coś pod nosem. Pełne żalu i niezadowolenia pomruki oznaczały niechybną niechęć do opuszczenia łóżka. Nie żeby sytuacja w jakikolwiek różniła się od tego, przez co przechodzili co rano. Dopiero, gdy Marshall zaczął w swym niezrozumiałym języku coraz częściej wplatać imię Marceliny, dopiero wtedy dziewczyna pochyliła się nad nim bardziej, próbując cokolwiek zrozumieć.
I tylko na to czekał wampir. Z szybkością błyskawicy złapał ją za rękę i przewrócił tak, by upadła na łóżko, idealnie między niego, a ścianę. Otworzył szeroko oczy i z wesołymi iskierkami, spojrzał na zdziwioną twarz Marceliny. Chwilę później przytulił ją i zarządził.
- A teraz idziemy spać. Nikt się nie wkurzy, jak spóźnimy się godzinkę. Albo dwie. Ewentualnie w ogóle nie pójdziemy.
Słysząc to Marcelina tylko się zaśmiała. Miała miły śmiech. Marshall czuł, że mógłby słuchać go bez końca. W kącikach jego ust zagościł uśmiech zwycięzcy. W końcu to on sprawił, że ona się śmiała. A to zawsze miły początek dnia.
Gdy tak leżeli przytuleni Marshall nie chciał by istniał czas. Czuł, że wszystko było na swoim miejscu. Idealna sielanka. Nie wiedział, że Marcelina podzielała jego zdanie. I jeszcze przez długi czas zapewne nie dane będzie mu się dowiedzieć. Czar chwili prysł jednak zupełnie niedługo. Marcelina wyplątała się z objęć przyjaciela i wyskoczyła z łóżka, zanim zdążył zaciągnąć ją do niego z powrotem.
- Śniadanie na stole – stwierdziła z uśmiechem i wyszła z pokoju Marshalla, kulturalnie zamykając za sobą drzwi.
Zgodnie ze swoim zwyczajem, całkowicie zignorowała kanapę i usiadła na miękkim dywanie tuż przed nią. Chwyciła pilota i ubarwiając sobie czas oczekiwania, zaczęła przeskakiwać po kanałach, szukając czegokolwiek, co nadawałoby się do oglądania.
Marshall zapatrzył się w sufit. Przesunął dłonią  kilkukrotnie po twarzy i przeczesał włosy, w głowie szukając jakichkolwiek chęci do egzystowania poza terenem łóżka. Zsunął w końcu stopy na podłogę, wstał i korzystając ze swojej zdolności do lewitacji i chwilowej niechęci do robienia czegoś tak męczącego, jak przejście ze swojego pokoju do salonu, przyleciał do Marceliny.
Widząc to dziewczyna tylko pokręciła z uśmiechem głową. Życzyli sobie smacznego i zaczęli jeść przygotowane przez nią śniadanie.
- Wiesz już, co będziecie dzisiaj robić z Finnem? – spytał luźno Marshall.
Starał się by brzmiało to jak zwykłe pytanie, ot chęć zaczęcia rozmowy. Bardzo się starał. Czuł jednak, że jego głos i jego postawa mogą coś zdradzać. Że Marceline może nabrać co do czegoś podejrzeń. Tylko, co do czego? Sam nie potrafił tego ubrać w słowa. Najgorsze było dla niego w tej chwili to, że nie mógł pozbyć się z głowy myśli z wczorajszego wieczora. Był tak zajęty swoimi rozterkami, że nie zauważył niczego dziwnego w niezwykłym zachowaniu przyjaciółki.
- Jeszcze nie. Pewnie Finn coś wymyśli – rzuciła, jakby zbyt szybko.
Marcelina zrobiła się dziwnie spięta. Nie chciała okłamywać przyjaciela, ale wiedziała, że ten by jej nie pozwolił na to, co zamierzała zrobić. A nie tylko Marshallem w nocy targały rozterki. Marcelina myślała i to sporo. Głównie o jednym człowieku ze swojej przeszłości. O wciąż niezagojonej ranie. I wiedziała, że musi z tym człowiekiem porozmawiać. Czuła też, że to nie będzie ani pierwsza, ani ostatnia taka rozmowa. Będzie próbować do skutku.
Odetchnęła w duszy z ulgą, gdy zrozumiała, że chłopak nie widzi nic dziwnego w jej zachowaniu. Posprzątała szybko po śniadaniu i wleciała na górę. Błyskawicznie przebrała się w swój ulubiony strój – czarną koszulkę z logiem zespołu, koszulę w czerwono-czarną kratę i dżinsy. Praktycznie wybiegając z domu, pożegnała się z Marshallem buziakiem w policzek. Szybko dotarła na umówione miejsce spotkania, gdzie czekał już na nią Finn. Gdy tylko go zobaczyła, zrobiła co w jej mocy by wyglądać na najbardziej zmęczoną i źle czującą się osobę w całej krainie Ooo. Podeszła do niego ze słabym uśmiechem, na który chłopak odpowiedział wyraźnie zmartwioną miną.

- Hej Finn, nie gniewaj się, ale chyba będziemy musieli przełożyć nasze spotkanie. Coś niewyraźnie się dzisiaj czuję. Chyba powinnam wrócić do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz