Kojarzycie te teksty o byciu budzonym
przez figlarny promyk słońca błądzący po twarzy, czy o wyśmienitym zapachu
kawy, który aż zmusza do wstania? Z całą pewnością Marshall mógł powiedzieć, że
są to bujdy na resorach. Obudziła go bowiem Marceline, długo po tym, jak słońce
zagościło na niebie, a raptem chwilę po skończeniu przygotowywania śniadania.
Dziewczyna stanęła przy łóżku wampira i lekko się nad nim pochyliwszy,
delikatnie potrząsnęła jego ramieniem.
- Marsh, wstawaj. Jest późno –
uśmiechała się mówiąc to.
Uwielbiała budzić przyjaciela. Nawet
ironiczny cynik wygląda uroczo, gdy śpi. A co dopiero, gdy zaczyna się go
budzić.
Chłopak zaczął cicho mamrotać coś pod
nosem. Pełne żalu i niezadowolenia pomruki oznaczały niechybną niechęć do
opuszczenia łóżka. Nie żeby sytuacja w jakikolwiek różniła się od tego, przez
co przechodzili co rano. Dopiero, gdy Marshall zaczął w swym niezrozumiałym
języku coraz częściej wplatać imię Marceliny, dopiero wtedy dziewczyna
pochyliła się nad nim bardziej, próbując cokolwiek zrozumieć.
I tylko na to czekał wampir. Z
szybkością błyskawicy złapał ją za rękę i przewrócił tak, by upadła na łóżko,
idealnie między niego, a ścianę. Otworzył szeroko oczy i z wesołymi iskierkami,
spojrzał na zdziwioną twarz Marceliny. Chwilę później przytulił ją i zarządził.
- A teraz idziemy spać. Nikt się nie
wkurzy, jak spóźnimy się godzinkę. Albo dwie. Ewentualnie w ogóle nie
pójdziemy.
Słysząc to Marcelina tylko się zaśmiała.
Miała miły śmiech. Marshall czuł, że mógłby słuchać go bez końca. W kącikach
jego ust zagościł uśmiech zwycięzcy. W końcu to on sprawił, że ona się śmiała.
A to zawsze miły początek dnia.
Gdy tak leżeli przytuleni Marshall nie
chciał by istniał czas. Czuł, że wszystko było na swoim miejscu. Idealna
sielanka. Nie wiedział, że Marcelina podzielała jego zdanie. I jeszcze przez
długi czas zapewne nie dane będzie mu się dowiedzieć. Czar chwili prysł jednak
zupełnie niedługo. Marcelina wyplątała się z objęć przyjaciela i wyskoczyła z
łóżka, zanim zdążył zaciągnąć ją do niego z powrotem.
- Śniadanie na stole – stwierdziła z
uśmiechem i wyszła z pokoju Marshalla, kulturalnie zamykając za sobą drzwi.
Zgodnie ze swoim zwyczajem, całkowicie
zignorowała kanapę i usiadła na miękkim dywanie tuż przed nią. Chwyciła pilota
i ubarwiając sobie czas oczekiwania, zaczęła przeskakiwać po kanałach, szukając
czegokolwiek, co nadawałoby się do oglądania.
Marshall zapatrzył się w sufit.
Przesunął dłonią kilkukrotnie po twarzy
i przeczesał włosy, w głowie szukając jakichkolwiek chęci do egzystowania poza
terenem łóżka. Zsunął w końcu stopy na podłogę, wstał i korzystając ze swojej
zdolności do lewitacji i chwilowej niechęci do robienia czegoś tak męczącego,
jak przejście ze swojego pokoju do salonu, przyleciał do Marceliny.
Widząc to dziewczyna tylko pokręciła z
uśmiechem głową. Życzyli sobie smacznego i zaczęli jeść przygotowane przez nią
śniadanie.
- Wiesz już, co będziecie dzisiaj robić
z Finnem? – spytał luźno Marshall.
Starał się by brzmiało to jak zwykłe
pytanie, ot chęć zaczęcia rozmowy. Bardzo się starał. Czuł jednak, że jego głos
i jego postawa mogą coś zdradzać. Że Marceline może nabrać co do czegoś
podejrzeń. Tylko, co do czego? Sam nie potrafił tego ubrać w słowa. Najgorsze
było dla niego w tej chwili to, że nie mógł pozbyć się z głowy myśli z wczorajszego
wieczora. Był tak zajęty swoimi rozterkami, że nie zauważył niczego dziwnego w niezwykłym
zachowaniu przyjaciółki.
- Jeszcze nie. Pewnie Finn coś wymyśli –
rzuciła, jakby zbyt szybko.
Marcelina zrobiła się dziwnie spięta.
Nie chciała okłamywać przyjaciela, ale wiedziała, że ten by jej nie pozwolił na
to, co zamierzała zrobić. A nie tylko Marshallem w nocy targały rozterki.
Marcelina myślała i to sporo. Głównie o jednym człowieku ze swojej przeszłości.
O wciąż niezagojonej ranie. I wiedziała, że musi z tym człowiekiem porozmawiać.
Czuła też, że to nie będzie ani pierwsza, ani ostatnia taka rozmowa. Będzie
próbować do skutku.
Odetchnęła w duszy z ulgą, gdy
zrozumiała, że chłopak nie widzi nic dziwnego w jej zachowaniu. Posprzątała
szybko po śniadaniu i wleciała na górę. Błyskawicznie przebrała się w swój
ulubiony strój – czarną koszulkę z logiem zespołu, koszulę w czerwono-czarną
kratę i dżinsy. Praktycznie wybiegając z domu, pożegnała się z Marshallem buziakiem
w policzek. Szybko dotarła na umówione miejsce spotkania, gdzie czekał już na
nią Finn. Gdy tylko go zobaczyła, zrobiła co w jej mocy by wyglądać na
najbardziej zmęczoną i źle czującą się osobę w całej krainie Ooo. Podeszła do
niego ze słabym uśmiechem, na który chłopak odpowiedział wyraźnie zmartwioną
miną.
- Hej Finn, nie gniewaj się, ale chyba
będziemy musieli przełożyć nasze spotkanie. Coś niewyraźnie się dzisiaj czuję.
Chyba powinnam wrócić do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz