Marcelina siedziała w
mieszkaniu swojego najlepszego przyjaciela, bezmyślnie zmieniając kanały w
telewizji. W tle słyszała szum wody, bo z jakiegoś powodu Marshall uznał, że
właśnie teraz pójdzie wziąć prysznic. Dziewczyna wyjrzała przez okno. Nie mogła
mu się dziwić. W końcu był środek nocy. Tak, gdy się nad tym zastanawiała,
doszła do wniosku, że w sumie powinna chyba zacząć się zbierać do siebie.
Mieszkała prawie na drugim końcu miasta i droga zajęłaby jej co najmniej
godzinę komunikacją miejską, a to i tak tylko wtedy, gdyby przypadkiem udało jej
się złapać nocny autobus, bo przecież o takich godzinach w ogóle nie trzymały
się rozkładu, a ona nie chciała spędzić godziny na przystanku.
Z drugiej jednak
strony czuła, że nie może aż tak wisieć na Marshallu. Bardzo często u niego
nocowała, bo od niego było bliżej do szkoły, ale czasami czuła, że się narzuca.
Dlatego, gdy tylko usłyszała skrzypnięcie otwieranych drzwi od łazienki,
wstała, wyłączyła telewizor i bezpardonowo gapiąc się na nawet wyrobioną klatę
swojego przyjaciela, stwierdziła
- Będę się zbierać
Marsh. Zrobiło się późno.
Chłopak spojrzał na
zegarek ustawiony pod telewizorem, a później na przyjaciółkę, zupełnie jakby ta
właśnie urwała się z choinki.
- Chyba Ci się mózg
usmażył jeśli myślisz, że puszczę Cię o tej godzinie do domu.
Rzucił jej ręcznik i
skierował się w stronę sypialni. Marcelina uśmiechnęła się lekko i zebrała do
kąpieli. Oboje wiedzieli, że jak dziewczyna raz wejdzie to długo nie wyjdzie,
ale żadne nie potrafiło powiedzieć, czy to dlatego, że Marcy jest dziwna, czy
to typowa cecha kobieca.
Marshall uśmiechnął
się, przegrzebując rzeczy w szafie. Połowa z nich nawet nie była jego, a szafy
małej nie miał. Od samego początku wiedział, że jeśli zamierza wyjść na swoje
raz na zawsze, to nie może bezmyślnie szastać pieniędzmi. I mimo młodego wieku,
bardzo silnie się tego trzymał. Kupił sobie niewielkie mieszkanie, blisko
centrum. Nie w najdroższej możliwej okolicy, ale wystarczająco blisko niej.
Oddzielna sypialnia i salon z aneksem kuchennym stanowiły spełnienie jego
marzeń od samego początku.
Wytarł się dość
szybko, w ogóle nie zwracając uwagi na wilgotne włosy i w jednej z szuflad
odnalazł piżamę Marceliny. Podłączył niewielki grzejniczek do prądu i ustawił
na średnią ciepłotę. Noc zapowiadała się chłodna, a on wiedział, jak bardzo
Marcelina uwielbia ciepło. Inaczej, uwielbiała chłód dopóty, dopóki nie
chodziło o jej piżamę. A Marshall wiedział, że zanim dziewczyna wyjdzie minie
sporo czasu. Więc nie musiał się z niczym spieszyć.
Zajrzał do lodówki,
ziewając ze zmęczenia. Zjadłby coś z ogromną chęcią, ale jego wzrok wyłapywał
same składniki, które zajęłyby mu za dużo czasu jeśli chciałby coś przygotować.
Aż tak głodny nie był. Położył się na łóżku i włączył laptopa, szukając im
filmu na wieczór.
Marcelinie woda
znudziła się wyjątkowo szybko, choć i tak minęła prawie godzina. Chłopak nigdy
jej tego nie powiedział, ale uwielbiał, gdy brała prysznic, bo zawsze wtedy coś
sobie śpiewała. A głos miała jak dzwon. Albo i fantastyczniejszy.
Gdy Marshall usłyszał,
że znajomy szum wody ustał, wyłączył grzejniczek i przewiesił ciepłe ubrania
przyjaciółki przez oparcie kanapy, po czym wrócił do sypialni, chcąc dać jej
trochę prywatności. Znali się już z dobre dziesięć lat i byli najlepszymi
przyjaciółmi, ale pewnych stref komfortu starali się nie przekraczać.
Paradowanie nago należało właśnie do takiej strefy.
Marcelina uśmiechnęła
się szeroko ubierając się. To było niezwykle kochane ze strony Marshalla, ze
tak o nią dbał. Owinęła długie, czarne włosy ręcznikiem i rzuciła się na łóżko.
- Co oglądamy? –
spytała, z twarzą wciąż schowaną w pościeli, przez co niezbyt wyraźnie.
- Piła 2 Ci pasuje?
Marshallowi
odpowiedziało tylko niewyraźne burknięcie, które przez wzgląd na ich niezwykle
długą relację, rozpoznawał, jako „tak”. Nacisnął play. Marcy poprawiła sobie
poduszkę i usiadła, opierając się plecami o ścianę. Chłopak bardzo szybko to
wykorzystał, kładąc z się z głową na jej nogach. Towarzyszyło temu oczywiście
niemały bunt.
- Marsh spadaj! Masz
mokre kudły – zaczęła żywiołowo marudzić dziewczyna.
Ten w odpowiedzi,
zamiast wstać, jak chciałaby tego dziewczyna, wytarł się dokładniej w jej
podkoszulkę, zostawiając na niej sporej wielkości, mokry ślad.
Gdy tak siedzieli,
czas zdawał się płynąć zupełnie inaczej. Marcy, już całkowicie z nawyku,
zaczęła delikatnie bawić się włosami przyjaciela. Spojrzała na niego po jakimś
czasie względnej ciszy. Zazwyczaj gorąco debatowali w trakcie filmów, ale
czasami, gdy jedno z nich było zmęczone, siedzieli nie mówiąc ani słowa. Nie
zdziwił więc Marceliny widok śpiącego Marshalla. Najdelikatniej, jak tylko
mogła, starając się go nie zbudzić, przełożyła jego głowę ze swoich kolan na
pobliską poduszkę i poprawiła mu kołdrę. Wiedziała, że i tak ją skopie, ale na
razie mógł spać otoczony puchowym ciepłem. Zamknęła laptopa i odłożyła go na
szafkę nocną, po czym zabrała wolną poduszkę i skierowała się w stronę salonu.
Spod kanapy wyjęła
sobie drugi komplet pościeli, który Marshall kupił specjalnie dla niej, a na
który zabrakło miejsca w szafie. Dziewczyna rozłożyła się wygodnie i włączyła
sobie po cichu telewizor. Nie potrafiła zasypiać w ciszy. Lata spędzone w
sierocińcu zrobiły swoje i teraz brak choć lekkiego szumu w tle zdawał jej się
nienaturalny. Nawet jeśli minęło już tak dużo czasu, od kiedy po raz ostatni
przekroczyła próg tej instytucji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz